sobota, 15 września 2012

6. You know that I could use somebody



Kiedy Mike już poszedł spać, spojrzałam na zegarek i wyświetlała się godzina 24:00. Pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam spać. 
,,Weszłam do szpitala, by jak najszybciej odnaleźć mojego ojca,
móc go przytulić i powiedzieć, że damy rade. 
Szpital był pusty. Dosłownie. Jak na pustkowiu.
Podeszłam do windy, wcisnęłam przycisk, by winda do mnie zjechała. 
Usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś biegł. Czułam, że jest jakieś zamieszanie.
Coś nie gra.. Serce mówiło mi ,,spokojnie, to pewnie jakiś stary chory staruszek, nie martw się",
ale jednak rozum mówił mi ,,idź lepiej na góre, zanim coś się złego stanie".
Byłam w totalnym zamieszaniu.
Winda zjechała.
Weszłam do środka, drzwi się zamknęły, a ja wyjęłam telefon w celu sprawdzenia godziny. 8:53. Odwróciłam się za siebie, gdzie stało lustro. Popatrzyłam się na siebie smutno i wytarłam łezkę, która mi spływała po policzku. Wyglądam jak wrak człowieka. Smutna, zmarznięta, zmęczona, śpiąca, rozżalona. Mogłabym tak wymieniać jeszcze z dwadzieścia minut, ale wole teraz myśleć o moim ojcu. 
Winda się otworzyła. Wyszłam z niej i usłyszałam krzyki, pipczenie aparatury, czyjś bieg.
Okej. 
Teraz już na serio się boje.
 Zobaczyłam lekarza. Podbiegłam szybko do niego i zaczęłam się wypytywać w miarę opanowanym głosem. Zamarłam. Lekarze zbiegli się do sali numer 946. Tam był.. mój ojciec. 
Rozryczałam się jak nigdy. Opadłam na ziemie, byłam w tym momencie bezsilna, nic nie mogłam zrobić. Jedyne co, to modlić się. Po około trzech minutach zabrałam torebkę z ziemi, wstałam i pobiegłam pod sale 946. Lekarze nadal coś tam robili, mimo to że było ich tam około dziesięciu, nadal się zbiegali do pomieszczenia w której znajdował się mój ojciec. Niby drzwi były zamknięte, ale zdołałam usłyszeć, a raczej nie usłyszeć, że aparatura się zatrzymała i lekarz powiedział jedno zdanie, które zmieniło w tej chwili wszystko: ,,Zgon 9:20" .."
 Obudziłam się z krzykiem cała oblana potem. To sen. Tylko sen. 
- Ej, spokojnie słonko. Co się dzieje? - Obudziłam Harrego, przez te moje krzyki. Zaczął mnie głaskać po włosach, troche mi się lepiej zrobiło ale nadal nie mogłam zapomnieć o tym śnie.. katastroficznym śnie.  Wtuliłam się w chłopaka i wybuchłam płaczem.
- Boje się Harry.
- Spokojnie. To tylko sen. Z samego rana pojedziemy do twojego taty i zobaczymy jak się czuje.
- Ale, ja nie chce rano.. Nie chcę czekać.
- Słucham? - odparł zdziwiony.
- Ja chce teraz. Nie moge rano. Nie dam rady, musze teraz się z nim zobaczyć. - spojrzałam na zegarek. 5:40.
- Ale kochanie, lekarze nawet teraz nas tam nie wpuszczą.
- Okej. Ale nie ma bata, żebym teraz usnęła... nie po tym co mi się śniło. 
- Twój tato?
- Tak. - wstaliśmy z łóżka i poszliśmy do kuchni. Harry założył jakieś spodnie dresowe, bo zazwyczaj śpi w samych bokserkach, a jak Julie nas zobaczy to będzie gadała swoje zboczone teksty. Nie ma co - kochana siostrzyczka. Założyłam kapcie i zeszłam po schodach. Tak jak myślałam.. mama siedziała w kuchni z kawą w ręku i w szlafroku. Pewnie też się jej coś przyśniło, ale nie spała całą noc. Podeszłam do niej i się do niej przytuliłam. 






Dzisiaj strasznie który rozdział, bo nie mam weny ostatnio, naprawdę Was przepraszam..

sobota, 8 września 2012

It makes sense to write this now?

Miałam dzisiaj dodać nowy rozdział, ale widzę, że Was ten blog nie obchodzi. Komentarze są przez pierwsze dwa dni po dodaniu rozdziału, a potem olewka totalna. Jeśli chcecie abym dalej prowadziła systematycznie tego bloga, proszę napiszcie tutaj pod tym postem dlaczego chcecie, albo co kolwiek bym wiedziała, że wam zależy. Jeżeli mnie przekonacie, wrócę.

wtorek, 4 września 2012

5. And I've hurt myself by hurting you



Otworzyłam drzwi od samochodu i wyszłam z niego,  bez namiętności i uczucia, bez sił. Jakbym była wrakiem człowieka. Debby podbiegła do mnie i widać było szok w jej oczach, ale jak się bardziej przyjżałam widziałam współczucie. Chciała coś powiedzieć, ale szybko jej przerwałam.
- Debby, ja.. Ja nie wiem co mam powiedzieć, to.. to mnie przerosło. 
- Ale Emily.. o co chodzi? Proszę.. powiedz mi. Pomogę Ci.
- Nikt mi nie pomoże, nikt nie pomoże mojemu ojcu.
- O mój Boże. - złapała się ręką za buzie, już wie. - Znowu? - Pokiwałam tylko głową. Harry to chyba usłyszał, bo odłożył swoje walizki obok samochodu, które wypakowywał z bagażnika i podszedł do nas.
- Znowu? - zacytował. - Jak to ,,znowu"? - powiedział z naciskiem i mocnym akcentem na ostatnie słowo. 
- To Ty nie wiedziałeś? - wtrąciła się Debby.
- O czym przepraszam bardzo? - odpowiedział.
- O tym, że pan Andy nie przeżył pierwszy raz zawału? - Kochana Debby, obiecuję że Cię zabije, za to co powiedziałaś. Boże, jak ja to mu wytłumaczę?
- Harry, ja.. Ja ci to wytłumaczę. Chodź. - pociągnęłam go za ręke i weszłam do domu. Poszliśmy schodami na góre do mojego pokoju, rzuciłam torebką na łóżko i zamknełam drzwi nogą. Harry chodził po pokoju w te i w te łapiąc się za głowę. - Okej. Mogłam Ci powiedzieć, ale..
- Ale co?! Okłamywałaś mnie! Wiesz, że twój ojciec jest dla mnie jak mój własny! Mogłaś mi powiedzieć! - zaczął krzyczeć, a ja jak ta dziewczynka z przed kilku lat, onieśmielona, zła na siebie, smutna, rozżalona stałam w kącie z spuszczoną głową. W końcu odważyłam się to powiedzieć.
- Mój ojciec od 10 lat jest chory. Najpierw miał białaczkę, ale wszystko się udało wyleczyć i znów był w pełni zdrów. Później zaczęły się problemy. Zaczął chorować na ciśnienie. Lekarze zaczęli robić jakieś terapie, leczenia. Wszystko zaczęło się układać. Tato brał leki, nie przemęczał się. Przeżył około trzech zawałów w swoim życiu. Nie były groźne, nic się nie działo złego.. do czasu. Okazało się, że ma wade serca. Jest chory. Na serce. Nie chciałam Ci nic mówić, bo jesteś z nim strasznie zżyty, a nie chciałąm byś się martwił. - skończyłam, a Harry.. milczał jak nigdy. Załamany usiadł na łóżko. Przemilczał chwile i w końcu się odezwał.
- Kto.. kto jeszcze o tym wie?
- Tylko ja, mama, Debby i Naomi. Nawet Mike nie wie. Same dziewczyny się dowiedziały o tym dwa tygodnie temu. - wzięłam głeboki oddech - przepraszam, ja po prostu nie chciałam Cię martwić. Myślałam, że wszystko się uda, że wszystko wróci do normy, ale.. - nie wytrzymałam, musiałam się popłakać. Kogo ja chcę udawać? Nie jestem aż tak twarda. - To mnie przerosło. Tato, chodził uśmiechnięty jak niby nigdy nic się nie stało, ale ja tak nie umiałam. Kiedy byliście w trasie albo nie było was w domu rozklejałam się. Płakałam jak niemowle. Przy was udawałam twardą, ale dlatego zawsze tak płacze jak wyjeżdżacie. Boje się, że Was stracę. - wytarłam łze z policzka i usiadłam na środku łóżka krzyżując nogi.
- Ej, skarbie. - podszedł do mnie i mnie przytulił. - Nigdy nas nie stracisz, moge Ci to przysiądz.
- To przysięgnij. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, a on położył ręke na sercu i zaczął..
- Emily Lidia Staub, przyrzekam Ci, że ja Harry Edward Styles, oraz Louis William Tomlinson, Niall James Horan, Zayn Jawaad Malik, Liam James Payne nigdy Cię nie opuścimy i zawsze będziecie się przyjaźnić, a my do końca życia będziemy razem. - Poryczałam się, to słodkie. Śmieszne, ale słodkie. Wtuliłam się w niego i dałam mu buziaka w policzek. Posmutniał. Hahahaha, chłopak liczył na coś więcej, nie ma tak łatwo słońce.. Wtuliłam się w niego mocniej, chcąc zapomnieć na chwile o moim ojcu. Nie wiedziałam, czy chce zapomnieć czy nie. Wiem jedno, chciałam by się w końcu obudził.

*perspektywa Harrego*

Przytuliłem ją do siebie najmocniej jak umiałem, ona zrobiła tak samo. Nie wyobrażam sobie, co Emily musiała przeżyć przez te ostatnie lata. Czemu mi nie powiedziała? Wiedziała dobrze, że mogłem im pomóc. A może właśnie tego nie chciała? Może nie chciała mnie obarczać swoimi problemami? Ale.. od zawsze sobie mówiliśmy wszystko i sobie pomagaliśmy nawzajem. Chyba tym razem Emily nie chciała tego robić, bo.. bo się bała. Widzę to w jej oczach. Teraz kiedy o tym wiem, chce jej pomóc. Nie ma ze mną tak łatwo,  pomogę Emily, panu Andy'emu, całej rodzinie wyjść z tego kłopotu. Na dzień dzisiejszy oszczędzę już Emily tego wszystkiego i postaram się ją jakoś udobruchać, uszczęśliwić, żeby o tym dzisiaj zapomniała, nie myślała już o tym wszystkim. Jutro z samego rana pójdziemy do szpitala odwiedzić pana Stauba, dzisiaj.. wszystkim należy się odpoczynek. I chłopakom, i Emily, i jej mamie, i mi. Zapewne Debby zaraz zadzwoni po Naomi i obie będą chciały wytłumaczenia, ale postaram się im to wytłumaczyć jakoś, żeby Emily nie musiała już o tym myśleć. Wziąłem rudowłosą za rękę i zaprowadziłem na dół. Wszyscy byli w salonie.

*perspektywa Debby*

Zadzwoniłam po Naomi i po dwóch minutach pojawiła się już pod posiadłością państwa Staub. Wow, szybko przybiegła. Zazwyczaj jej to schodzi około 30 minut, mieszka na końcu ulicy, ale zawsze musi się wyszykować więc.. Mama Emily zaprosiła mnie i Nat do środka, więc weszłyśmy do salonu. Po około pięciu minutach zobaczyłam Vis i Hazze na schodach. Uwielbiam mówić do Emily Vis. Jak byłyśmy małe sobie zmieniałyśmy na niby imienia i tak już zostało. Na Emily mówimy Vis, Emilka, Naomi nazywamy Nat, a mnie nazywają Deb i Daria. Ale dobra, koniec tematu. Rozmażyłam się. Emily stanęła przed Harrym opierając się o niego, podeszłam do niej i ją przytuliłam najmocniej jak mogłam. Zaraz po tym dołączyła do nas Naomi. Nie wiem co bym bez nich zrobiła.


*perspektywa Emily*

Wyślizgnęłam się z objęć dziewczyn i podeszłam do Harrego, wzięłam go za rękę i zaprowadziłam na sofę pomiędzy Nialla i Zayna. Usiadłam obok niego, naciągając rękawy szarego swetra na dłonie. Oglądaliśmy jakiś denny serial o dziewczynie, której umarł ojciec, a pare miesięcy później umarł jej chłopak. Nie mogłam tego oglądać, przełączyłam kanał na komedie. Nie wiem jaką, ale komedie. Wtuliłam się w Harrego, a nogi lekko położyłam na kolanach Zaynach, uśmiechnął się w moją stronę. Odwzajemniłam to. Nikt nie umiał się skupić na filmie. Wszyscy błądzili myślami gdzie indziej. Była godzina 22.40. Mike przyszedł do przebrany w piżame z tym swoim uroczym i słodkim nieładem na głowie.
- Dobranoc. - podszedł najpierw do mnie, usiadł na kolanach i dał buziaka. Wtulił sie we mnie, aż mi sie miło zrobiło.








Powinnam być na was zła, że nie komentujecie, ale nie moge bo Was zbyt kocham. :3
Rozdział jest.. kurcze, sama nie umiem określić. W każdym bądź razie Wy piszcie jaki jest pod tym rozdziałem. I liczę, że sie podoba. 

Do szóstego rozdziału. xx